poniedziałek, 22 lipca 2013

Śmiech potrafi zarażać jak grypa

     Kagura szła dalej przez ciemne pomieszczenie, bojąc się o zdrowie jej przyjaciół. Bała się też, że to co porwało Gintokiego może ją zaatakować.''A co jeśli te stwory uwolniły się?'' myślała dziewczyna. Po krótkiej wędrówce zobaczyła duże, metalowe drzwi. Były zamknięte na kłódkę ale co to jest za problem dla członkini klanu Yato? Z łatwością wyłamała drzwi dwoma kopnięciami z uśmiechem na ustach. Uśmiech ten szybko zniknął gdy zobaczyła całkowitą ciemność, a do jej uszu dobiegły dziwne szepty. Usłyszała słowa mężczyzny:
-Zagrasz z nami w grę? Jeśli chcesz żyć zagrasz. Chcesz żyć prawda?
-Kim jesteś?!-krzyknęła Kagura przyjmując bojową pozę.
-W tym świecie jestem nikim. Wszyscy są nieważni. Zagrasz w chowanego?
-Nie mam czasu na zabawy! A poza tym nie jesteś trochę za stary na takie zabawy?-powiedziała po czym wbiegła w ciemność nie spuszczając gardy.
Biegła i biegła ale do niczego nie dobiegła. Stanęła w biegu i odwróciła się w stronę drzwi, które powinny być daleko za nią jednak były tylko 3 metry od niej.
-Zagramy w chowanego? Pobaw się z nami.-powiedziało dziecko, którego nie widziała.
Rudowłosa znowu zaczęła biec. Kiedy się zmęczyła znowu obejrzała się za siebie.Tym razem nie było tam już drzwi tylko ciemność."Dziwne" pomyślała. Przestraszona zaczęła biec, a dziecko ciągle pytało:
-Zagrasz z nami? Chcesz zobaczyć karnawał śmierci? Jeśli nie chcesz stać się jedną z nas, zagraj.
-Nie!!!-wykrzyknęła przerażona i zaczęła iść, gdyż nie miała już sił. Poczuła silny ból w prawym w prawym ramieniu. Spojrzała na swój bark i zobaczyła krew. Sączyła się dość mocno i nie chciała przestać. Teraz nie miała już siły nawet iść, ale nadal próbowała jak najszybciej wydostać się z tej ciemności. Dziwiła się czemu jej rana nie zagoiła się od razu, tak jak zawszę. W jej klanie to była norma, że rany goiły się w natychmiastowym tempie. Spocona i wycieńczona, trzymając się za bark stanęła i znowu odwróciła się. Zobaczyła coś jasnego ale nie wiedziała co to gdyż wszystko mazało jej się przed oczyma. Upadła i ostatnie co zobaczyła resztkami sił, była świeca z napisem: Kagura.
Straciła przytomność.

                                                                    ***

     -Cholera! Jak tylko ten patyk się dopali to będzie po mnie! Gdzie jest ta głupia świeca!? Nie mogę zostać w ciemności bo te idiotyczne duchy mnie zabiją!-krzyczał zrezygnowany i zły Gin.
Rozglądał się we wszystkie strony i jedyne co zobaczył to ciemność i brud. Została jeszcze tylko jedna zapalona lampa, która słabo świeciła i co chwile gasła i zapalała się. Sakata podszedł do niej i spojrzał na patyk, który trzymał w ręce. Był już spalony w 3/4. Po chwili spalił się całkowicie a gdy to się stało lampa również zgasła. Podbiegł jak najszybciej do drzwi, które obrał sobie wcześniej za cel, dopóki gnijący facet mu nie przeszkodził. Otworzył je i zobaczył swoją świeczkę, która stała na stole, na środku dziwnego pomieszczenia. Wyglądało ono jak piwnica z jakiegoś horroru. Podbiegł do świecy ale gdy jego ręka znajdowała się kilka centymetrów od celu, lewa strona brzucha tak go zaczęła boleć, że cofnął dłoń i skulił się na podłodze z bólu. Gdy spojrzał na swój bok zobaczył, że cały jest we krwi. Podwiną ubrania a gdy zobaczył swój brzuch przestraszył się. Jego wcześniej zabliźniona rana wyglądała jakby była zadana dopiero kilka godzin temu.
-Co? Przecież już się zagoiło wcześniej! Jak to możliwe?!-pytał na głos sam siebie.
-Szkoda. Dopiero co zaczęliśmy a ty już straciłeś świecę.-powiedziało dziecko.
-Przegrałem?! Ale jak to? Nie było mowy o tym, że bawi się ktoś jeszcze! Ten wisielec mi przeszkodził!
-Masz rację. Nie powinieneś jednak mówić o rzeczach związanych ze śmiercią takich jak to co powiedziałeś ''Ja się zabije''. Może to przywołać niektórych z nas. Masz ostatnią szansę. Złap mnie hihihihi~
Gintoki opierając się o stół na którym stała jego świeca wstał. Podniósł ją i powiedział zrozpaczony:
-Niech ktoś mnie znajdzie, błagam!
Szedł zgięty trzymając się za bok w stronę wyjścia. Gdy chciał otworzyć drzwi, zobaczył przez malutkie okienko w drzwiach, że ktoś jest po drugiej stronie. Szybko je otworzył i zobaczył małą dziewczynkę w czerwonej sukience. Miała blond włosy związane w dwa kucyki. Dziecko zaczęło biec na boso przez korytarz, a za nią srebrnowłosy.
-Hej! To ciebie mam złapać? Czekaj! Ciebie szukam? W takim  razie powiedz mi swoje imię!-krzyczał samuraj.
-Powiem jak mnie złapiesz!
Kiedy już prawie ją miał, młoda otworzyła drzwi które znajdowały się na drugim końcu korytarza i walnęła go nimi w głowę. Gintoki upadł na ziemię ale od razu wstał nie zważając na ból w lewym boku oraz na twarzy i ruszył za nią. Słyszał ciągle jej słodki, niewinny śmiech. Znajdowali się teraz w korytarzu jakiegoś starego i wielkiego domu. Ludzie którzy w nim mieszkali musieli być obrzydliwie bogaci. Korytarz miał ściany koloru ciemnoczerwonego ze złotymi zdobieniami a na podłodze leżał długi zielono-czerwony dywan z czarnymi frędzlami po bokach. Na ścianach wisiało pełno portretów przedstawiających głównie mężczyzn ale kobiety też się zdarzały. Z czasem kiedy srebrnowłosy biegł, obrazy  stawały się coraz bardziej stare i przerażające. Na obrazach zaczęły pojawiać się szkielety i martwi ludzie. Starał się na nie nie patrzeć ale ''one'' patrzyły na niego. Każdy wodził za nim wzrokiem. Kiedy dziewczynka skręciła w boczny korytarz na prawo, Gintoki nie wyrobił na zakręcie i przewrócił się. Gdy wstał zamiast blondwłosej zobaczył Kagure.
-Gin-chan! W końcu kogoś znalazłam! Gdzie byłeś?!-krzyczała niebieskooka rzucając się na samuraja i uściskując go ze łzami szczęścia w oczach.
-Skąd się tu wzięłaś?!-spytał ją lekko zszokowany Gintoki.
-Kiedy zobaczyliśmy, że Ciebie z nami niema Eli-chan (Kagura tak mówi na Elizabeth) poszła Cię szukać a ja razem z chłopakami szłam dalej. Weszliśmy do takiego laboratorium i były tam takie potwory zamknięte w akwariach. Potem sufit się zawalił...znaczy ja go zawaliłam...ale niechcący...no nieważne, no i sufit się zawalił i oddzielił mnie od reszty. Kiedy szłam dalej jakieś głosy chciały zagrać ze mną w chowanego, potem ktoś zranił mnie w bark. Straciłam przytomność a kiedy się obudziłam, byłam związana w ciemnym i małym pokoiku. Na środku stała świeca z moim imieniem i jakieś duchy kazały mi siebie znaleźć i...-nagle przerwał jej srebrnowłosy:
-Dalej nie musisz już opowiadać. Wiem wszystko bo mnie spotkało to samo. Jakiś człowiek mnie porwał, kazali mi siebie szukać a do tego ta rana robi się coraz poważniejsza...a jak z Twoją raną?-spytał.
-Zagoiła się ale została mi blizna a jeszcze nigdy wcześniej mi nie zostawały. 
-Rozumiem. Dziwne rzeczy się tu dzieją...To dziecko, które tu przed chwilą biegło, widziałaś je?
-Hmyy? Nic nie widziałam. Ledwo co słyszałam te szepty a co dopiero zobaczyć ich! Ty je widzisz Gin-chan?
-Widzę i słyszę bardzo dobrze i wyraźnie. Dobra, została nam już tylko niecała połowa czasu. Musimy się pośpieszyć, chodźmy.
Szli przez korytarze domu i otwierali każde drzwi, które zobaczyli lecz w żadnym z pokoi nie było dziewczynki. Zrezygnowana rudowłosa szła za Sakatą i gdy zobaczyła, że trzyma się za bok zakrwawioną ręką spytała:
-Co Ci się stało w brzuch? To ta rana,którą masz przez duchy?
-Tak ale to nic, nie przejmuj się...Ciiii! Widziałaś to?
-He? Nie a co miałam widzieć?
-Ciszej! To ta dziewczynka. Tam jest, widzisz ją? Koło tamtych drzwi.-powiedział szeptem pokazując palcem dziewczynkę.
-Coś tam widzę...jakąś mgłę...-powiedziała również szeptem Kagura.
-Choć cicho za mną. Powoli i cicho...-mówił to idąc schylony w stronę blondynki.
-Mamy złapać ją od tyłu? Dobry pomysł!-powiedziała o wiele głośniej niż powinna pstrykając w palce.
-Idiotko! Jesteś za głośno!-powiedział zły Gin uderzając dziewczynę w głowę tak, że z jej ręki wysunęła się świeca. Oboje patrzyli z niedowierzaniem. Zamiast spaść na podłogę zaczęła lewitować nad głową niebieskookiej.
-Oi,oi...ja też tak chcę!-powiedział zazdrosny samuraj.
Nagle Kagura walnęła go mocno w głowę pięścią tak mocno, że aż się zachwiał.
-Czemu to zrobiłaś!?
-Skoro moja świeczka zaczęła latać kiedy mnie walnąłeś, to może Twoja też zacznie kiedy ja Cię uderzę.-odpowiedziała tonem profesorki rudowłosa.
-To na pewno nie od tego! Co zrobiłaś takiego czego ja nie zrobiłem..? Może mam pstryknąć w palce?-powiedziawszy to pstryknął palcami i postawił swoją świecę na otwartej dłoni. Zaczęła się powoli unosić. 
-Jaki bajer!-krzyknął zapominając się.
Dziewczynka musiała ich usłyszeć bo zaczęła się śmiać i powiedziała:
-Złapcie mnie! Hihihihi~
-Biegnij!-krzyknął czerwonooki do Kagury.
Gonili ją a ich świece latały za nimi. Biegli za nią i nawet nie zauważyli kiedy radość dziewczynki im się udzieliła. Starali się ją złapać z uśmiechem na ustach. Do blondwłosej przyłączyły się inne duchy takie jak te z portretów i gnijący facet. Każdy się śmiał a Kagura mimo, że widziała przed sobą tylko pełno mgiełek dalej za nimi goniła z radością. Gintoki nie czuł bólu z ran zadanych mu wcześniej a zmęczenie czy troska o świecę i jego kończący się czas zniknęły. Otoczenie zmieniło się z korytarza na łąkę z kwiatami. Łapali każdego po kolei. Ten którego złapali od razu znikał szczęśliwy. Kiedy w końcu złapali ostatniego, blondwłosego ducha ta powiedziała im na ucho:
-Kim. Jestem Kim.
Gdy tylko skończyła ostanie słowo również zniknęła. Gintoki i Kagura z powrotem przenieśli się do małego, ciemnego pokoiku. Usłyszeli słowa wypowiedziane chórem przez wszystkie duchy na raz:
-Dziękujemy.
Najemnicy zgodnie z zasadami zgasili z uśmiechem na ustach swoje świeczki. Spojrzeli na siebie i stracili przytomność.

                                                                    ***

     -Hmyy? Widzisz tam coś dziwnego?-spytał Zura.
-Coś dużego i białego...ale co to jest? To chyba nie jest jeden z tych potworów nie?-spytał żałosnym głosem nieudacznik Shinpachi.
-Za tym czymś jest chyba kilka innych ludzi...
-Oby to byli ludzie...Mam już tego miejsca dosyć! Uciekajmy stąd!
Okularnik schował się za Katsurą i wychylając się co jakiś czas żeby ocenić sytuację. Postacie zbliżały się powoli do nich. Było zbyt ciemno żeby ich dokładnie policzyć ale było ich około pięciu. Kiedy podeszli bliżej  można było dostrzec, że biała postać jest biało pomarańczowa i duża, a czarne postacie są czarno żółte. W tych drugich przeważał jednak kolor czarny.
-To oni?-usłyszeli pytanie, które nie było raczej skierowane do nich.
Zamiast odpowiedzi usłyszeli stukanie. Coś jakby drewno uderzyło o podłogę...
-Skądś znam ten dźwięk...-powiedział Zura wyciągając dla pewności swoją katanę z pochwy.
-Nieważne, po prostu uciekajmy już stąd!-krzyczał przerażony Shinpachi.




1 komentarz:

  1. awwwwwww jak dobrze się skończyło dla gincia i Kagury <3
    Ciekawe co to za dzwięk, który Zura podobno zna.
    AKJDFASLHFJASF
    Czekam na kolejne rozdziały :3

    OdpowiedzUsuń