piątek, 12 lipca 2013

Piwnice są niebezpieczne

         -To Twój pokój.-powiedział Shinpachi pokazując Tsubaki jej pokój.
-Dziękuje...Mam spać tu zupełnie sama...?-spytała cicho dziewczynka.
-Nie chcesz spać sama? Mogę spytać Kagure-chan czy będzie mogła z Tobą spać.
-Spytałbyś?
-Dobrze, zaraz wracam.-powiedział uśmiechając się lekko.
Okularnik poszedł do Kagury, która bawiła się ze swoim jedynym zwierzątkiem, które jest tak silne, że niebieskooka nie musi się martwić, czy go przypadkiem nie zabije. Poszedł do niej, uważając na Sadaharu i spytał czy będzie spała razem z Tsubaki.
-Pewnie, że mogę! Powiedz jej, że zaraz do Niej pójdę tylko się najpierw wykąpię, dobrze?
Chłopak skinął głową i poszedł do fiołkowookiej i wszystko jej powiedział.
        Było już po 23 , więc wszyscy już szykowali się do spania oprócz Niego. Siedział na krześle i myślał. Często tak robił, ale nikt tego nigdy nie zauważył. Siedział i myślał o tym co było i będzie. O swojej smutnej przeszłości, która ciągle mu się śniła nie dając o niej zapomnieć. Zawsze budził się z  koszmaru spocony i zdyszany jakby to wcale mu się nie śniło. Zawsze to samo. Krew. Pełno krwi i ciał. Wszędzie kruki i padlinożerne zwierzęta. A on -mały chłopiec- stoi pośród tego wszystkiego. Gdzieniegdzie słychać cichy płacz umierającego, skomlenie zranionego. On stoi. Stoi i patrzy. Nie przeraża go to, przecież to było jedyne co widział odkąd tylko pamiętał. Coś jednak jest nie tak. Zbyt cicho. Nagle coś złapało chłopca za nogę, wynurzając się spod ziemi. Mały srebrnowłosy upadł. Wszyscy zmarli wstają i idą w jego stronę. On nie może się ruszyć bo ta ręka wciąż go trzyma tak mocno, że z jego nogi zaczyna sączyć się krew. Zawszę go rozszarpywali ale ostatni sen był inny. Ktoś go uratował. Otoczony światłem człowiek z długimi jasnobrązowymi włosami, które zasłaniały twarz tak, że było widać tylko jego uśmiech. Ożywieni rozpadali się na kawałki. Mężczyzna wyciągnął rękę do chłopca dalej się łagodnie uśmiechając. Chłopiec złapał jego wyciągniętą rękę. I w tym momencie się obudził. Zawsze umierał ale teraz było inaczej. Zastanawiał się nadal siedząc w milczeniu, co to mogło znaczyć? Dlaczego uratował go akurat On? Czemu się uśmiechał? Czemu tam był  Shouyo-sensei?!


                                                                                    ***                    

-Kagura-chan...? Nie mogę zasnąć...-powiedziała Tsubaki.
-To licz owce.
-Ale to mi nigdy nie pomaga. A po za tym to przez to, że boję się burzy i ciemności.
-Burza wcale nie jest straszna! Niektórzy mówią, że burza jest ucieleśnieniem naszych uczuć. Deszcz to łzy ludzi, którzy boją się płakać. Pioruny to nasza złość, której nie mamy jak z siebie wyrzucić.
-Nigdy tak o tym nie myślałam...a ciemność?
-Hmyy...też się jej kiedyś bałam. Ale wiesz? Pewien człowiek mi coś uświadomił. Ciemność nie zawsze oznacza zło a jasność dobro. Ciemność to miejsce, w którym nie ma nikogo, który mógłby tam zaprowadzić światło. Więc Ty Tsubaki-chan, musisz zaprowadzić tam światło swoim uśmiechem.
-Łał...Kto Ci to powiedział?
Kagura posmutniała ale dalej się uśmiechała.
-Kiedyś powiedział mi to mój...mój brat, Kamui...

                                                                                    ***

        Następnego dnia kiedy wszyscy już zjedli śniadanie, Gintoki ziewając, spytał się Tsubaki co myśli o tym, żeby ona poszła do Starej Baby a on razem z resztą Yorozuyi pójdzie szukać jej rodziny.
-Ale ja chcę iść z Wami Onii-chan!!!- krzyczała smutna dziewczynka.
-To zbyt niebezpieczne, nie ma mowy.-powiedział stanowczo Shinpachi.
-Nie martw się, na pewno ich znajdziemy!-pocieszyła ją Kagura.
-Dobra, to ja zaprowadzę ją do Starej Baby, a Wy się przygotujecie. Zaraz idziemy szukać tych amanto.
        Gintoki zszedł z Tsubaki do sklepu z przekąskami Otose. Zanim otworzył drzwi dziewczynka złapała go za rękę i spojrzała na niego.
-Nie martw się, obiecuję, że ich znajdę i sprowadzę całych i zdrowych.-zapewnił czarnowłosą, uśmiechając się.

                                                                                    ***

        Yorozuya szła ulicą i pytała każdą napotkaną osobę czy wiedzą coś o tamtych amanto. Nikt nic niestety nie wiedział.
-Zura by się przydał...ma znajomości i wszystko wie.-powiedziała zmęczona Kagura idąc pod swoim fioletowym parasolem, gdyż od rana słońce mocno świeciło.
-Tego głupka nigdy jeszcze nie udało mi się znaleźć w normalny sposób. Trzeba go nazywać ciągle 'Zura' to sam przylezie.-stwierdził dziwnym głosem Gin.
-Nie jestem Zura, tylko Katsura!
-Uderz w stół a nożyce się odezwą...-szepnął srebrnowłosy.
-Moi ludzie dowiedzieli się, że co jakiś czas zmieniają swoje kryjówki. Teraz mogą być w jednej z 2 baz.-powiadomił ich czarnowłosy stojąc koło swojej 'kaczki'.
-Gdzie są te bazy?-spytał okularnik.
-Jedna jest w opuszczonym szpitalu a druga w starym schronie po drugiej stronie miasta. Najbardziej prawdopodobnym miejscem, w którym mogą być amanto jest właśnie szpital.
-Same straszne miejsca! Nie mogli się ukryć w jakiejś opuszczonej fabryce czekolady?! To może wyślemy tam Zure? Jeśli tam jest coś strasznego to najpierw zeżre Jego!-rozpaczał samuraj.
-No to postanowione! Idziemy do szpitala!-krzyknęła podekscytowana rudowłosa dziewczyna.
-Oi, czy ktoś mnie w ogóle słucha? Hej! Czekajcie na mnie!
        Po długiej wędrówce, w końcu dotarli na miejsce. Wszędzie była straż. To był wystarczający dowód na to, że coś jest w środku. Prześlizgnęli się przed ochroną bez zbędnych ofiar i wspięli się na dach po rynnie. Kiedy weszli do środka przez drzwi na dachu, nie zauważyli nikogo. Nic tam nie było oprócz starych, zniszczonych i pękających ścian i porozrzucanych sprzętów lekarskich. Nic nie wskazywało na to, że tam może być jeszcze ktoś żywy. Schodzili skradając się na coraz niższe piętra ale nikogo nie było.
-Hej, Zura. Jesteś pewny, że tu jest coś co nie jest zbłąkaną duszą?-spytał drżąc ze strachu, przerażony Sakata.
-Nie jestem Zura, tylko Katsura! I jestem pewien na 100%! Chodźmy do piwnicy.-rzekł Zura (przepraszam, Katsura XD).
Ruszył z miejsca a za nim ustawili się w rządku po kolei Elizabeth, Shinpachi, Kagura i srebrnowłosy. Kiedy otworzyli duże drzwi od piwnicy wytrychem Gin spytał się Kagury:
-Może zamienimy się miejscami co? Mam dziwne wrażenie, że coś za mną chodzi i ...
-Uspokój się Gin-chan! Nie zachowuj się jak dzieciak, który boi się dotknąć żaby na teście odwagi!-skarciła do Kagura dziwnym porównaniem po czym odwróciła się do niego plecami.
Nikt oprócz samuraja tego nie czuł. Ktoś naprawdę za nimi chodził. Ktoś lub Coś. Kiedy przemierzali kręte i ciemne korytarze, uczucie to nie dawało mu spokoju. Nagle coś mignęło mu przed oczyma.
-Cholera, co to było!?-powiedział sam do siebie tak cicho, że nikt go nie ułyszał.
Zatrzymał się i patrzył za siebie. Jego towarzysze tego nie zauważyli i oddalali się od szefa Yorozuyi coraz bardziej. Gintoki nagle poczuł dziwne ciepło w okolicach brzucha. Złapał się za lewy bok i poczuł coś zimnego i twardego. Naokoło tego przedmiotu poczuł ciepłą ciecz. Wszystko mazało mu się przed oczyma. Widział tylko plecy oddalających się od niego przyjaciół. Ktoś złapał go za kołnierz i przewrócił delikatnie. On nic nie mógł zrobić. Zabrakło mu sił. Dziwny przedmiot został wyciągnięty szybkim ruchem zadając wielki ból. Zwinnymi rękoma ktoś związał Gintokiemu ręce i nogi i zakleił mu usta taśmą. Wszystko działo się szybko ale wydawało mu się, że dzieje się to bardzo długo i powoli. Teraz już mniej delikatnie złapano go znowu za kołnierz i ciągnięto po ziemi. Sakata patrzył na znikających za rogiem przyjaciół. Chciał ich ostrzec ale stracił przytomność.        



3 komentarze:

  1. OMG OMG !
    CZO? KTO GO PORWAŁ ;-;
    AJKFHAJKSFHJKASFHASFH
    CO DALEJ CO DALEJ ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam szatański plan ;3. Dowiesz się prawdopodobnie w następnej notce, która pojawi się za mniej więcej tydzień ale postaram się napisać go jak najszybciej mogę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwsze opo gintama ;-;
      kocham cię ;-; kocham gintamę i to opo ;-;
      wierny fan ja ;-;

      Usuń