wtorek, 3 września 2013

Ten dupek który wszystko spalił

     -Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju chłopcze.-powiedział staruszek wstając od stołu.
-Nie możesz mi teraz powiedzieć jak się stąd wydostać?-spytał Gintoki.
-Spokojnie! Jeśli się teraz dowiesz, to w ogóle nie zaśniesz z podekscytowania, a żeby się wydostać trzeba być między innymi wypoczętym!
-Czemu?
-Jutro ci powiem gówniarzu! 
-Dobra, dobra bo żyłka ci pęknie...
Wyszli z pięknego, ciemnego pokoju i przeszli przez korytarz. Ten dom był większy niż by się mogło zdawać. Podeszli do drzwi i dziadek powiedział:
-To będzie twój pokój. W środku są wszystkie potrzebne rzeczy. A łazienka jest naprzeciwko tego pokoju.-wskazał palcem na owe drzwi.
-Dzięki...a powiesz mi chociaż o co chodzi z tymi dzieciakami, które się biły?
-Jutro! Głuchy jesteś czy co?! Czasami wydaje mi się, że mam lepszy słuch od ciebie a mam o wiele więcej lat...-krzyknął po czym poszedł wgłąb korytarza i wszedł do swojego pokoju. Gintoki otworzył drzwi i wszedł do swojego pokoju. Było tam małe, pościelone łóżko. Kołdra i poduszka były koloru szarego. Szary-zielony...właściwie to miały kolor rzygów. Ściany też nie były za ładne. Brudne i popękane pomalowane na prawdopodobnie kremowy kolor. Jedno okno ze starymi, podartymi i zżółkłymi firanami
-Myślałem, że chociaż mój pokój będzie miejscem gdzie mógłbym się odprężyć...
Koło łóżka stał mały stolik nocny, na którym leżała piżama Sakaty i czyste, różowe bokserki w truskawki oraz szczoteczka do zębów i żel pod prysznic. Wszystko to było identyczne do rzeczy, które ma w domu. Wziął je i poszedł do łazienki, która okazała się być zupełnym przeciwieństwem jego pokoju. Czyste i zadbane, błękitne kafelki. Na suficie żyrandol z pięknymi zdobieniami. Dwie porządne kabiny prysznicowe plus ogromna wanna, która wyglądała raczej jak basen. Duży zlew i złocony kran. Na niemalże całej ścianie wisiało pokaźnych rozmiarów lustro. Ktoś tu chyba miał za dużo pieniędzy...
Czerwonooki zły na to, że głupi kibel jest ładniejszy od jego pokoju postanowił wziąć prysznic. Rozebrał się i już chciał otworzyć drzwiczki od kabiny ale zauważył, że na klamce wisi pająk.
-P-p-p-p-p-pająk?! Aaa! Spadaj! Idź sobie poszukać jakiegoś innego kibla! Nie wolisz iść do jakiejś seksownej panienki pająka?!-zaczął mówić piskliwym głosem.
-Poczekaj tylko! Idę po coś żeby cie zatłuc!
Odwrócił się od pająka i urwał kawałek papieru toaletowego i złożył go w kostkę by przygnieść tym tą kreaturę. Znowu odwrócił się w stronę prysznica ale nic tam nie zobaczył. Gintoki zaczął panicznie rozglądać się powiedział:
-Mój najgorszy koszmar się ziścił...Pająk zniknął...I co ja teraz zrobię...?Kto by pomyślał, że w takim fajnym kiblu znajdę takiego skubańca...Będę musiał się wykąpać w drugiej kabinie.
Wszedł do drugiej uważając czy nie ma nigdzie pająków i odkręcił ciepłą wodę. Umył się i ubrał. Kiedy umył zęby poszedł z powrotem do swojego brudnego pokoju i położył się na łóżku. Próbował zasnąć ale nic z tego. Ciągle myślał nad tym co stało się gdy demon go opętał. Doskonale wszystko pamiętał. To jak przyglądał się jego cierpiącym towarzyszom nie mogąc nic zrobić. To jak zranił Kondou i Hijikate...o Yamazakim, Soguo i Kagurze już nie mówiąc. Myślał o tym czemu kłótnia dwóch małolatów  zakończyła się próbą morderstwa. Myślał w jaki sposób może się wydostać z tego świata. To za dużo myśli jak na jeden wieczór. Przebrał się w swoje wyjściowe ubranie i po cichu wyszedł z domu. Za chatką znajdowało się małe jezioro otoczone drzewami tak, że ciężko było je znaleźć.  Postanowił tam pójść. Co dziwne nie wiedział gdzie ono się znajduję dokładniej a mimo to znalazł ją od razu. Zastanawiał się skąd w ogóle wiedział o istnieniu tego jeziora? Gdy dotarł na miejsce zauważył kobiecą sylwetkę stojącą nad brzegiem jeziora. Była odwrócona do niego plecami. Nagle usiadła i zaczęła płakać, słyszał jej cichy szloch. Gdy dostrzegł jej kolor włosów od razu wiedział kto to. Cicho podszedł bliżej i rozpoznał w niej Aoi. Podszedł jeszcze bliżej i usiadł obok niej. Dziewczyna przestraszyła się na jego widok i szybko otarła łzy udając, że nic się nie stało.
-Co tutaj robisz tępaku?-spytała ze złością w głosie.
-Nie mogłem zasnąć więc postanowiłem przyjść nad jezioro. A ty co tu robisz Aoi-chan?-odpowiedział Gin.
-Nie twój zasrany interes. Spadaj.
-Jesteś okrutna. Wiesz, w końcu to ja was uratowałem przed tym demonem, prawda? Powinnaś okazać trochę więcej wdzięczności. Powiesz mi czemu gdy kłóciłaś się z Yukio, on nagle chciał cię zabić?
-Nie twoja sprawa!-krzyknęła odwracając się do niego plecami.
-Staruszek i tak mi wszystko powie. Ale chyba będzie lepiej jeśli ty mi to powiesz prawda? A poza tym...to mój świat i mogę robić co chce..i kazać ci zrobić co chcę!-uśmiechnął się-Więc?
-Natrętny jesteś jak na taką łajzę. A co ja będę z tego miała?
-Powiem lub zrobię wszystko co będziesz chciała. Pasuję siusiu majtku?-odpowiedział z głupkowatym uśmiechem.
-Niech ci będzie dupku...ale pamiętaj! Zrobisz WSZYSTKO!
-Tak!-zapewnił Srebrnowłosy.
-Ci ludzie nie są moją prawdziwą rodziną. Moja prawdziwa matka to straszna suka. Kiedy miałam 5 lat sprzedała mnie do pobliskiego burdelu. Przed tym znęcała się nade mną i często wyrzucała mnie z domu na noc bo: 'Nie było by wtedy miejsca na mojego chłopaka a poza tym przeszkadzałabyś nam.' Ten jej chłopak był z nią tak naprawdę tylko dla pieniędzy i dlatego, że była łatwa. No więc kiedy mnie sprzedała uciekłam jakimś cudem. Przed domem tej suki było może z piaszczystą plażą i drzewami wokół niej, więc postanowiłam tam się schować. Żywiłam się resztkami pozostawionymi przez turystów i plażowiczów, których było tam jak na nieszczęście bardzo mało. Całymi nocami siedziałam przed jej domem i patrzyłam w jej okno, aż pewnej nocy spłonął.
-I co wtedy?-spytał zaciekawiony Gin.
-W pożarze zginęła matka i jej chłopak. Wszyscy w moim mieście uważali, że to ja to zrobiłam. Nazywali mnie czarownicą. Kiedy minęło kilka dni znaleźli mnie jacyś ludzie i zanieśli z powrotem do tego burdelu. Nie pozwalali mi z stamtąd wychodzić. Mogłam wyjść tylko do parku w którym był duży stawek. Zawsze gdy tylko mogłam chodziłam tam.
-Lubisz wodę prawda?-zaśmiał się czerwonooki
-No ba! I nie przerywaj mi zgredzie.
-Dobrze szkarado. Już milczę...
-Mam nadzieję łysolu. No więc gdy wracałam z powrotem pewnego razu cały burdel zaczął płonąć, zanim jeszcze do niego weszłam. Nikt oprucz mnie nie przeżył. No i znowu wszyscy nazywali mnie czarownicą. Potem trafiłam do sierocińca ale i on spłonął kiedy poszłam na spacer nad jezioro. Znowu wszyscy umarli. I tak było przez prawie całe kolejne 3 lata. wszystkie sierocińce, rodziny zastępcze i moje niańki stawały w ogniu. Wszyscy ginęli i tylko ja żyłam siedząc nad jeziorem lub morzem. Wtedy nikt nie chciał mnie już przyjąć. Umierałam z głodu i pragnienia leżąc na plaży, kiedy nagle znalazła mnie Levi-chan. Tylko ona się nie bała, że jestem czarownicą i spalę jej dom. Każdy jednak oprucz jej rodziny wyzywał i gnębił mnie. Mówili, że moje niebieskie włosy i oczy to przekleństwo.
-Hej, zaraz, zaraz...przecież ty masz czarne włosy...Ale nawet Yukio mówił wtedy coś o niebieskich włosach...O co chodzi?
-To dlatego, że je przefarbowałam farbą do włosów. Nienawidzę ich koloru. W ogóle to nienawidzę moich włosów.
-Jak się przyjrzeć dokładniej twoim włosom to widać niebieskie odrosty.-powiedział Gin przyglądając się jej włosom.
-Cicho! Długo ich już nie farbowałam bo Levi-chan mówiła, że to nie zdrowo w moim wieku tak często farbować sobie włosy.
-Aha! A to nie ty podpalałaś te domy prawda?
-Jestem głupia i wredna ale nie aż tak. O co ty mnie w ogóle posądzasz kretynie, co? He? Mam ci przywalić łysolu?!
-Ale ja nie jestem łysy idiotko!
-No i ogrze?
-Idź już lepiej spać!
-Sam idź! Ja jeszcze nie skończyłam opowiadać.
-To gadaj a nie marudzisz!
-Zdychaj! No więc wszyscy w mieście często mnie napadali i wyrywali mi włosy, rzucali we mnie kamieniami. Nie którzy chcieli mnie zabić albo wydłubać oczy. Levi-chan gdy tylko słyszała mój krzyk zawsze przychodziła mi na ratunek z jej bratem który umarł na gruźlice już długo przed moją śmiercią. Pewnej nocy, gdy byłam jeszcze mała nie mogłam zasnąć więc podsłuchiwałam rozmowę Levi-chan ze staruszkiem w sąsiednim pokoju. Dziadek to szaman i może zobaczyć i nawet czasami rozmawiać z duchami. Powiedział, że we śnie zobaczył nade mną ciemną postać. Powiedział jej, że to jest jakiś pradawny demon. To przez niego wszystko płonie. Ten dupek nigdy mnie nie opuści za życia bo podobno żywi się moją złością, nienawiścią i rozpaczą. Wracając do tego idioty Yukoi-srukio. On jest jej rodzonym synem i nigdy mnie nie zaakceptował. Zawsze wyzywał mnie od czarownic tak jak inni w mieście. No a teraz chciał mnie kretyn kompletny zabić, mimo, że jesteśmy duchami! Skumaj tego idiotę!
-Skoro jesteście duchami to dlaczego nie chciałaś żeby cię 'zabił'?
-Ponieważ gdy mnie zabije to pójdę do zaświatów a ja nie jestem na to jeszcze gotowa. Poszłabym do piekła a w najlepszym przypadku do czyśćca.
-Jak umarliście?
-Kiedy miałam 15 lat  Yukio zabił mnie razem z innymi mieszkańcami miasta. Ukamienowali mnie. Kiedy ten gnój wrócił do domu, zgadnij co się stało! Dom spłonął i wszyscy zginęli bo demon się rozgniewał, że Yukio zabił jego żywicielkę czyli mnie. Domy tych ludzi, którzy również we mnie rzucali też spłonęły.
-A pamiętasz może jak ten demon się nazywał?
-Jakoś Anun u Srama...,srama...rama...Nie pamiętam!
-Skądś znam imię podobne do tego...
-Teraz czas na twoją zapłatę łysolu!-upominała się Aoi.
-Cholera, całkiem zapomniałem o naszej umowie !
-Hehe! Ale wiesz co...przypomnij sobie imię tego demona, który cię tu uwięził.
-Podobnie do tego, o którym mówiłaś.
-No bo to ten sam imbecylu!
-Co ten sam!?
-No! No więc teraz słuchaj mojej prośby...
-Coś takiego...ten sam demon...-mówił sam do siebie Gin.
-Hej! Słuchasz mnie imbecylu?!
-Aha! No obiecałem...mów łajzo.
-Chcę żebyś opuścił ten świat razem ze mną szmaciarzu.
-Co?! Nie ma mowy! To w ogóle możliwe?!
-Obiecałeś! Kiedy stąd wyjdziesz wejdę w twoje ciało i pomogę ci.
-W czym mi pomożesz?
-Razem zniszczymy tego śmierdziela, który wszystko spalił.-powiedziała stanowczo.