wtorek, 6 sierpnia 2013

Bądź świadom tego co robisz

     Zura i Elizabeth poszli zająć się strażą by móc bezproblemowo wydostać się z budynku gdy będzie już po wszystkim.
     Hijikata odciągnął nieprzytomnego Yamazakiego od opętanego Gina. Ranny został przebity na wylot przez drewniany miecz srebrnowłosego. Oprócz tego ma połamaną lewą nogę i wiele innych poważnych obrażeń. Toshiro kazał Okicie zająć się rannym a potem im pomóc jeśli będzie to konieczne. W między czasie Kondo próbował powstrzymać Gintokiego walcząc z nim. Czerwonooki z łatwością parował jego ataki z psychodelicznym uśmieszkiem na ustach.
-Co odbiło temu kretynowi?-spytał Hijikata.
Kagura  wszystko opowiedziała od momentu pojawienia się dziewczynki do przyjścia Shinsengumi.
-Cholerny drań! Chce załatwić wszystko samemu.-odpowiedział przyłączając się do walki.
Shinpachi również chciał uratować szefa Yorozuyji ale nie w taki sposób. Nie chciał by walczyli.
-Nie możemy z Nim walczyć!-krzyknął.
-Nie znasz jego prawdziwej siły. Pewnie nigdy jeszcze nie walczył przy was na całego. On jest maszyną do zabijania podobnie jak i my-Shinsengumi, z tą różnicą że jest silniejszy. Teraz gdy nad sobą nie panuję, zabiłby nas w sekundę jeśli nie będziemy czujni.-odpowiedział mu Toshiro.
-Ale...-chciał zaprotestować okularnik ale przerwał mu Demoniczny Wicedowódca.
-Idź do tej dziewczyny i pilnuj żeby się nie wtrącała.
-No dobrze...-zgodził się i podbiegł do trzęsącej się Kagury.
-Hej, a gdzie podziała się tamta kobieta?-spytał Soguo przyłączając się do bitwy.
-Całkiem o niej zapomniałem...Pewnie już zwiała, cholera!-powiedział Kondo.
-Hej Kagura-chan? Co się stało?-spytał frajer.
-To n-n-n-nic...tylko t-t-t-tak jakoś mi z-z-z-zimno.
-Hmy? Przecież jest tu ciepło...może to przez Twoje rany i przez tą maszynę, o której mówiłaś?
-Może...
-Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.-pocieszał ją, chociaż jemu samemu przydałoby się jakieś dobre słowo. Widział jak niebieskooka patrzy ze smutkiem na pokrytego krwią Gintokiego.
-Shinpachi...?-spytała
-Tak?
-Wydaje mi się, że moja parasolka została koło tej maszyny...możesz jej poszukać dla mnie?-to co powiedziała było prawdą lecz nie powiedziała tego by ją odzyskać. Chciała żeby okularnik spuścił z niej wzrok i odsunął się.
-Dobrze-poszedł po przedmiot.
Kiedy był już wystarczającą daleko, Kagura podbiegła do Gintokiego. To co zobaczyła sprawiło, że spłynęła jej łza po policzku. Wszyscy oprócz opętanego byli wyczerpani i ranni, podczas gdy dewiant oprócz drobnych zadrapań i ran poniesionych przez tamtą kobietę trzymał się zadziwiająco dobrze. Jej smutek rozpoczął się dopiero wtedy, gdy Okita atakując Sakatę wbił swój miecz w jego otwartą dłoń którą się zasłaniał. Gdy chciał wyciągnąć broń, srebrnowłosy zranioną rękę zacisnął na stali nie pozwalając jej wyciągnąć, po czym wbił swój bokutou w jego brzuch. Na domiar złego zamiast go wyciągnąć, przekręcał go w ranie raniąc go jeszcze bardziej. Kagura nie mogła w to uwierzyć. Człowiek który jest dla niej jak drugi ojciec i chłopak do którego coś czuję, walczą ze sobą i to w taki sposób.
Soguo z całej siły wyjął swój miecz i przeciął nim klatkę piersiową opętanego. Gintoki kopnął go w brzuch i wyjął swoją broń, po czym zadał cios bokutou prosto w twarz brązowowłosego. Okita nie pozostał dłużny i wymierzył atak w jego bark. Gin mocno krwawił ze wszystkich swoich ran, podobnie jak jego przeciwnik. Czerwonooki złapał się za ramię i oblizał swój miecz brudny od krwi chłopaka.
Hijikata chciał skorzystać z okazji i zaatakować, ale drogę zastąpił mu Soguo dając do zrozumienia, że to jego walka. Czarnowłosy zrozumiał i odsunął się.
Sadysta zaczął zasypywać gradem ciosów Gintokiego raniąc go. Kiedy już miał zadać ostateczny cios w serce, bezsilnemu chwilowo samurajowi, Kagura złapała miecz Okity raniąc sobie palce i kopnęła go tak, że odsunął się na półtora metra.
-Co ty wyprawiasz chińska dziewczyno?!
-Nie miałeś go zabijać a mu pomóc!-odpowiedziała.
-Pomagam. Wiesz czemu odważył się przyjąć tego ducha? Bo wierzył w nas. Wierzył, że ktoś go powstrzyma. On dobrze wiedział, że to oznacza śmierć. Uszanuj Jego wolę.
Rudowłosa odwróciła się do niego plecami i uderzyła srebrnowłosego w twarz. Zaczęła bić go w brzuch krzycząc:
-Obudź się głupku! Śmierdzący leniu! Czemu to zrobiłeś? Obudź się! Obudź proszę...-zaczęła płakać. Nie używała całej siły ale jego twarz zrobiła się sina a z jego uśmiechniętych ust płynęła krew. Zamknęła oczy i zwiesiła głowę waląc go w pierś, opierając się czołem o jego klatkę.
-Głupku...
Gintoki złapał ją za włosy i podciągnął do góry. Chciał ją uderzyć ale zaatakowali go gliniarze. Z łatwością uniknął ich ataku i z wielką siłą zaatakował. Jego ruchy były chaotyczne ale skuteczne. Zanim się zorientowali leżeli powaleni na podłodze. Jego ciosy były tak potężne, że nie mogli się podnieść ani nawet ruszyć palcem. Opętany nadal trzymając Kagurę za włosy, przyłożył do jej policzka prawdziwą katanę, którą ukradł od Kondo.
-Co by tu najpierw odciąć? Może noś? Albo ucho...a może palce?-powiedział przykładając ostrze do poszczególnych części ciała dziewczyny. Naciął jej delikatnie gardło i zlizał krew z broni. Uderzył ją w bok rękojeścią ze śmiechem. Kagura zaczęła kaszleć, a uczucie zimna powróciło.
-Proszę Gin-chan...ocknij się.-mówiła.
Gintoki puścił ją i złapał za podbródek mówiąc:
-Zabić cię? Czy nie zabić? Ja mam chyba na co innego ochotę...
Pchnął ją tak, że upadła na podłogę. Czerwonooki kucnął i pochylił się nad nią. Złapał ją za nadgarstki lewą ręką a prawą opierał się o podłogę. Dziewczyna leżała i patrzyła przerażona na Sakatę, ze strachem w oczach. Gin uklęknął nad nią tak, że znajdowała się między jego kolanami. Prawą rękę położył na jej brzuchu a niebieskooka spytała:
-Co robisz...?-bała się że chcę zrobić to o czym ona myśli.
-Mam takie ciało pierwszy raz od dłuuugiego czasu i chcę się zabawić.-powiedział spokojnie a jego uśmiech zniknął.
Wsunął rękę pod jej 'spódniczkę' ale nie zdążył zrobić nic więcej bo Shinpachi kopnął czerwonookiego w bok. Sakata wstał i powiedział:
-Jak możesz Shinpachi-kun? Jesteś okrutny.
-Cicho bądź! Oddaj nam prawdziwego Gin-sana!-krzyknął
Okularnik podniósł z ziemi drewniany miecz, który srebrnowłosy wyrzucił gdy ukradł prawdziwy od Kondo i wymierzył nim w samuraja. Ten targnął się na życie czarnowłosego. Frajer ledwo zablokował atak i niepewnie zadał cios. Atakował i atakował ale Gin nie musiał nawet używać broni by unikać ostrza. Mężczyzna walnął w twarz chłopaka lewą pięścią i zaczął się śmiać.
-Jak to możliwe, że taki silny człowiek zadawał się z takimi słabymi dzieciakami jak wy!
Brązowookiemu połamały się okulary i spadły mu z nosa przez co nie widział wyraźnie.
-Niee! Shinpachi połamałeś się! I co teraz?-krzyczałą Kagura
-To moje okulary a nie ja! Czy chociaż w takiej poważnej sytuacji mogłabyś spróbować być poważna?!
-Haha...-zaśmiał się Gin. Ale nie był to śmiech demona tylko prawdziwego Gintokiego.
Oboje spojrzeli na swojego szefa ale nadzieja od razu zniknęła bo Sakata złapał Shinpachiego za włosy i kopnął go kolanem w brzuch a kiedy ten schylił się z bólu, kopnął go w twarz. Potem przeciął mu nogę mieczem tak, że upadł. Zaczął kopać go po plecach i głowie. Kagura widząc to szybko wstała i złapała Gina za ramię i odciągnęła go z całej siły. Srebrny szybkim ruchem przebił jej bok i zachichotał.
-Proszę...-przytuliła go i wyszeptała mu do ucha.
Nagle coś pękło w czerwonookim. Po policzku spłynęła mu łza a ręce zaczęły się trząść. Niebieskooka zauważyła to i pogładziła go po głowie. Sakata wyciągnął miecz z rany i wyrzucił go. Spojrzał na swoje brudne od krwi ręce i zakrył nimi twarz trzęsąc się i odsuwając od dziewczyny. Spojrzał na nią jeszcze raz zza palców i uciekł. Wykorzystał nadludzką siłę demona i wskoczył na dach robiąc dziurę w suficie. Usłyszeli dziwny śmiech jakiejś kobiety. Powiedziała:
-Za 4 dni demon całkowicie się odrodzi hahaha! Zginiecie wszyscy!
Nikt jej nie widział. Kagura pomogła podnieść się okularnikowi a kiedy już doszedł w miarę do siebie pomogli pozbierać się Shinsengumi. Mocno ranni i poobijani podeszli do Yamazakiego, który leżał ledwo żywy. Potrzebował natychmiastowej opieki medycznej. Kondo złapał go za ręce i zarzucił na plecy. W milczeniu wyszli z budynku drogą, którą wcześniej oznakował Hijikata by móc wrócić do wyjścia. Nie mieli problemu ze strażą ponieważ Zura i Elizabeth się z nimi rozprawili i poszli gdzieś bez słowa. Po opuszczeniu budynku Shinpachi powiedział:
-Gin-san odzyskał świadomość 2 razy na chwilę. To może oznaczać, że jeszcze możemy Go uratować. Mamy 4 dni według tego co mówiła ta kobieta.
-Pewnie masz rację. Spróbujemy odnaleźć kryjówkę w której się teraz znajduje. Wy wyleczcie rany i odpocznijcie. Shinsengumi się tym zajmie.-odpowiedział Kondo.
-Dobrze, dziękujemy.
Razem poszli do najbliższego szpitala gdzie opatrzono im rany a Yamazakiego wzięto na blok operacyjny. Gdy wszyscy otrzymali pomoc medyczną, lekarze kazali im zostać na noc w szpitalu ale oni nie posłuchali i uciekli. Kagura i Shinpachi poszli do domu Gintokiego i dopiero teraz rudowłosa odezwała się:
-Skąd się tam wzięliście?
-Ja i Katsura-san szukaliśmy Ciebie i Gin-sana kiedy nagle zauważyliśmy jakieś dziwne postacie na drugim końcu korytarza. Gdy podeszli bliżej nas usłyszeliśmy dziwne stukanie. Okazało się, że to był odgłos stukania tabliczki Elizabeth-san. Razem z Nią było też Shinsengumi. Elizabeth-san sprowadziła ich by nam pomogli. Znaleźliśmy was po czyichś krzykach. Nawet nie wiesz jak się zdziwiłem gdy zorientowałem się, że nikt nie goni Katsury-san a on nie ucieka! Zawsze byli jak mysz i kot a tera...
-Shinpachi.-powiedziała poważnym głosem Kagura.
-Tak?
-Jutro wyruszamy na poszukiwania.
-Tak!



Gdy Shinsengumi doszli już na miejsce Soguo powiedział:
-I co teraz? Trzeba będzie znaleść szefa prawda?
-Cholerna racja.-odpowiedział Kondo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz